sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 3

-Chciałam Cię obudzić. Czemu spałeś u mnie na fotelu?-zapytałam.
-Właśnie musimy o tym porozmawiać....
-Co się stało?-zapytałam.
-Pamiętasz coś z wczorajszego wieczoru, gdy wracałaś z pracy?
-Pamiętam, że szłam, i to wszystko. Co się stało?-zaniepokojona spytałam.
-Musiałem wrócić do kawiarni, bo zapomniałem telefon. Zobaczyłem jak idziesz w stronę domu, a za tobą jakiś podejrzany typ. Poszedłem za wami i nie wierzyłem własnym oczom-powiedział zdenerwowany-ale on Cię zaatakował, zasłonił Ci oczy i zatkał buzię jakąś szmatką. Musiała być czymś nasączona, ponieważ nawet z nim nie walczyłaś. Od razu zacząłem biec i krzyknąłem "puść ją". Chyba się wystraszył, bo od razu Cię zostawił i pobiegł gdzieś. Podbiegłem i wziąłem Cię na ręce. Zaniosłem do domu, twoi rodzice spali, a były drzwi zamknięte, więc poszperałem Ci w torebce i wziąłem klucz. Wniosłem Cię do pokoju i położyłem na łóżku, sam usiadłem na fotelu i tam zasnąłem. Bałem się Ciebie tu zostawić samą, więc zostałem-opowiedział mi całą historię, a mi do oczu napłynęły łzy-Nie płacz, jeśli chcesz nie musisz iść dzisiaj do pracy-powiedział szybko.
-Idę do pracy. Nie będę się użalać nad sobą i ryczeć cały dzień-powiedziałam stanowczo i przetarłam łzy.
Wyszliśmy z domu, szliśmy przez cały czas w ciszy. Nikt się nie odzywał, gdy już doszliśmy do kawiarni, wzięłam się za pracę, starałam się nie myśleć nad tym co się stało wczorajszego wieczoru. Była już 16, u progu zobaczyłam jakiegoś mężczyznę, był łysy, miał duże mięśnie i był jakiś taki straszny. Usiadł przy stoliku obok lady i czekał na kelnera, nikogo nie było w pobliżu, więc poszłam przyjąć zamówienie. Jak już usłyszałam jego głos, nogi się pod mną ugięły, nagle poczułam, że lecę do tyłu. Ktoś mnie złapał, to był Ross. Ten mężczyzna zaczął uciekać.
-Ross to on, przypomniałam sobie jego głos, to on mnie zaatakował-powiedziałam z oczami tonącymi w łzach.
Postawił mnie na nogi i mocno przytulił. Odwzajemniłam jego gest, potrzebowałam teraz tego, jego uścisku, jego bliskości,potrzebowałam teraz go. Staliśmy chwilę w takiej pozycji, ale odsunęłam się od niego i przetarłam łzy. Wyszłam z lokalu i poszłam na plażę. Chodziłam po brzegu, straciłam poczucie czasu. Było już ciemno więc postanowiłam, że wracam do domu. W drodze do domu, rozmyślałam nad tym co się dziś stało w kawiarni. Ja i Ross przytulamy się, uczucie bezpieczeństwa i potrzeby by mieć go na własność. Ciężko było udawać, że wcale do niego nie żywię jakiegoś uczucia. Muszę się z nim jutro spotkać, tak sam na sam. Gdy już wróciłam do domu, od razu poszłam się wykąpać i poszłam spać. Nie byłam teraz głodna, po tym co się stało. Chciałam iść spać, na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Wstałam o 6:30 i podeszłam do szafy by wybrać dzisiejszy strój: biało-beżową bluzkę, czarne spodenki i czarne vansy. Zabrałam ubrania i wzięłam prysznic. O godzinie 7:30 wyszłam do pracy. Po drodze myślałam nad tym co powiem Rossowi. Jak już weszłam do kawiarni zobaczyłam, jak Ross prawie całuję się z jakąś laską. Łzy napłynęły mi do oczu, miałam ochotę się popłakać jak dziecko, lecz się powstrzymałam i powiedziałam "Cześć wszystkim", wtem Ross odsunął się od nieznajomej i coś jej powiedział. Niewiele brakowało, by ją pocałował. Głupia, łudziłam się, że on się mną zainteresuje. Poszłam do magazynu, tam był mój fartuszek, ubrałam go i wyszłam. Lynch'a już tam nie było, ani tej kobiety. Nie przejęłam się tym bardzo, wzięłam się za pracę. Do wieczora nie widziałam Jersey'a. Była godzina 20;00. Właśnie wychodziłam z lokalu, gdy ktoś mnie złapał jedną ręką za brzuch, a drugą zakrył oczy. Wiedziałam, że ten "ktoś" to Ross, czułam ten dotyk, oddech, zapach.
-Co chcesz?-zapytałam z uśmiechem.
-Idziemy, mam dla ciebie niespodziankę-powiedział bez wahania, odwrócił mnie i przerzucił przez ramię.
Przez chwilę się wierciłam i walczyłam z nim, lecz nic nie zdziałałam. Poddałam się. Zmienił moją pozycję. Teraz trzymał mnie na rękach, a ja oplotłam ręce wokół jego szyi. Rozmawialiśmy przez całą drogę. Szliśmy już przynajmniej pół godziny.
-Gdzie idziemy?
-Nie powiem Ci, bo to nie będzie niespodzianka-oznajmił z uśmiechem.
-Dobrze. Jak Ci minął dzień?
-Koszmarnie, ale myślę, że jeszcze będzie fajnie-cały czas się uśmiechał.
Nie wiedziałam o co mu chodzi. Doszliśmy do jakiegoś lasu, cały czas mnie trzymał na rękach.
-A teraz zamknij oczy-poprosił.
-Dobrze-i zamknęłam oczy.
Szedł dalej. Nie wiem gdzie byliśmy. Było już trochę ciemno, poczułam, że stawia mnie na nogi. Złapał mnie jedną ręką w tali, a drugą zakrył oczy.
-Jesteś gotowa?
-Na co?-zapytałam zdezorientowana.
-Na niespodziankę-zsunął rękę z moich oczu i przeniósł ją na brzuch.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Było tak ślicznie, byliśmy na małej plaży, za lasem. Płonęło ognisko, było cudownie!
-I jak podoba ci się?
-Jest pięknie. Ale po co?
-Masz dzisiaj urodziny, kończysz 19 lat-odwróciłam się w jego stronę i wtuliłam się mocno w jego piękne ciało-Ale skąd wiedziałeś, sama zapomniałam o tym-spojrzałam mu w oczy.
-A czy to jest ważne? Ciesz się chwilą.
Odeszłam od niego i usiadłam koło ogniska. Rozmawialiśmy długo i intensywnie, dużo się o nim dowiedziałam. Nasza więź jeszcze mocniej się zacisnęła. Była już 22, było ciemno, a my dalej siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Nagle nastała cisza, oparłam głowę o jego ramię.
-Dziękuję
-Za co?-zapytał nie zmieniając pozycji.
-Za ten dzień, za to wszystko.
-Nie musisz mi dziękować-zaśmiał się.
Wtedy wzięłam głowę do góry i spojrzałam się na niego. Poczuł mój ruch i odwrócił się w moją strone. Zaczęłam się do niego przybliżać, on zresztą też. Byłam juz tak blisko, wreszcie pocałowałam go. Rękami złapałam go za policzki, pocałunek wydłużał się. Był coraz bardziej namiętny, Ross złapał mnię w tali ii przysunął bliżej, czułam ,że się uśmiecha. Nagle odsunął i zakończył pocałunek.
-Nie, to nie miało się stać-wstał i odwrócił się.
Wstałam za nim i podeszłam do niego. Złapałam go za rękę, wtedy odwrócił się, a ja go pocałowałam. Nie mogłam się oprzeć, był taki idealny, kochany, czuły.Darzyłam go uczuciem, przy nim czułam się bezpiecznie. Zauroczył mnie. Pocałunek się pogłębiał. Odsunęłam się od niego i spytałam:
-Idziemy?
-Tak.
Godzinę później stałam już przed moim domem wraz z Lynch'em.
-Dobranoc-powiedziałam.
-Dobranoc-i schylił się, by dać mi całusa w policzek, lecz ja obróciłam głowę i wpił się w moje usta.
Pocałunek trwał chwilę, ponieważ musiałam już iść. Po 30 minutach, byłam już gotowa do spania. Położyłam się, nie mogłam usnąć, więc zadzwoniłam to Rossa
*rozmowa telefoniczna*
-Ty też nie możesz spać?-zapytał
-A co, ty też?
-Nie mogę, bo cały czas myślę o Tobie -zaśmiał się.
-Ja też. Nie mogę sobie wybić z głowy tego dnia.
-Porozmawiamy jutro OK?
-OK, do jutra.
-Do jutra.
*koniec rozmowy*
_________________________________________
I jak? W końcu się pocałowali. Bardzo się starałam, jest o wiele dłuższy. Przynajmniej mi się tak wydaje.

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 2

Przez chwilę szliśmy w ciszy ,którą Ross przerwał pytaniem:
-Daleko mieszkasz?
-Nie,blisko. Zaraz powinniśmy dojść-uśmiechnęłam się.
Była godzina 11:30, a ja jeszcze nie wiedziałam za co się dziś zabiorę. Miałam pomóc mamie w porządkach. Więc miałam dziś plany. Zadzwonię później do Maddie, pójdziemy może na zakupy. Dawno nie wychodziłyśmy nigdzie.
-Tutaj mieszkam.
-No to co. Do jutra.
-Do jutra-powiedziałam odchodząc.
Gdy stałam koło drzwi ,obejrzałam się w tył ,a Rossa już tam nie było.
Weszłam do domu i od razu zaczęły się pytania typu "to twój chłopak?" ,"od kiedy jesteście parą".
-Nie jesteśmy parą, a to nie jest mój chłopak.-powiedziałam- Mamo będziesz dziś coś robić?
-Dziś? Nie, jutro będę sprzątać.
-Aha,to jutro ci pomogę ,a dziś idę z Madds na zakupy.
-Dawno nie widywałam was razem, co się stało?-zapytała.
-Nie, nic. Po prostu nie miałyśmy czasu-powiedziałam i poszłam na górę ,do swojego pokoju.
Zadzwoniłam do Maddie.
*rozmowa telefoniczna Maddie i Mai*
-Cześć. Co dziś robisz?-zapytałam
-Cześć. Nie mam żadnych planów ,a co się stało?
-Mogłybyśmy wybrać się na zakupy. Dawno się wychodziłyśmy na miasto.
-OK. to o 14?
-Spox. To do potem-odrzekłam
-Pa-powiedziała po czym rozłączyła się.
*koniec rozmowy*
Była dwunasta ,więc zostały mi jeszcze dwie godziny do wyjścia z przyjaciółką. Postanowiłam ,że ubiorę kremowe spodenki,białą asymetryczną bluzkę i czarne sandałki. Zabrałam te ciuchy do łazienki ,wzięłam prysznic i ubrałam się. Włosy spięłam w kucyka i włożyłam czarne kuleczki do uszu. Do torby włożyłam swojego iPhone i okulary. Była już godzina 13:30 ,więc zdecydowałam ,że już wyjdę z domu i pokieruję się w stronę domu Madds.
Byłam już pod jej domem. Nie musiałam długo czekać, bo zaraz wyszła z domu. Poszłyśmy do galerii i po dwóch godzinach zakończyłyśmy swoje zakupy. Ja kupiłam: białe podarte spodenki, błękitną asymetryczna bluzkę, białe obcasy, czarne lity i czerwono-białą obcisłą spódniczkę sięgającą prawie do kolan. Madds kupiła sobie tylko beżową bluzkę i czarne jeansy. Wróciłam do domu o 17. Położyłam się i zaczęłam czytać książkę. Niedługo potem usnęłam. Wstałam bardzo wcześnie, o 5:38. Podeszłam do szafy i wzięłam białe, podarte spodenki, chabrową bluzkę na ramiączkach i czarne vans'y i wzięłam prysznic. Była 6:10 ,dlatego zaczęłam czytać książkę. 1,5 godziny później byłam już w pracy, i nie czekając na Maddie zaczęłam sprzątać. Dziś mieliśmy duży ruch w kawiarni i nie miałam czasu pogadać nawet z Loore. Właśnie umyła podłogę w magazynie, lecz nie wystawiła znaku, że tutaj jest mokra podłoga. Szłam i poślizgnęłam się, poczułam ,że ktoś mnie z tyłu złapał. To był Ross, gdy by nie on, może leżała bym zaraz w szpitalu.
-Ooo uważaj-powiedział
-Ymm dziękuję-patrzałam w jego oczy, a on w moje.
Zostaliśmy przed chwilę w takiej pozycji. Póki nie usłyszeliśmy ,że ktoś idzie. Wtedy szybko się ruszyłam i prawie wypadłam z jego ramion. Złapał mnie ponownie, ale po chwili postawił na nogi.
-Bardzo ci dziękuje.
-Nie ma za co dziękować-uśmiechnął się.
Patrzeliśmy sobię w oczy i zbliżyliśmy się do siebie. Dzieliło na 10 centymetrów, gdy nagle Anne (inna pracownica) weszła do magazynu. Automatycznie odsunęłam się od niego i wyszłam. Odwróciłam się i zobaczyłam,że Ross stoi w tym samym miejscu. To była tylko chwila słabości. To nie może się powtórzyć więcej. Nie mogę być ze swoim szefem. To by było bardzo dziwne i podejrzane. Taka sobie szara myszka, przyszła do pracy, flirtuje z przystojnym szefem i nagle jest z nim w związku. Muszę się opamiętać, bo inaczej stracę tą pracę. Cały dzień unikałam Lynch'a. Kawiarnię zamknęliśmy o 19:00 i poszłam do domu. Ten dzień był inny. Gdy wróciłam, poszłam pod prysznic i zeszłam na dół, by zrobić sobię kolację. Szybko wróciłam do swojego pokoju i weszłam na komputer, zobaczyłam ,że mam  wiadomość od Rossa. Brzmiała tak:
*Co się stało? Coś źle zrobiłem? Jeśli tak odpisz mi.*
Odpisałam mu:
*Nie, nic się nie stało. Tylko muszę się zastanowić nad wszystkim.*
Widziałam, że mu się wyświetliło, lecz nic nie odpisał. Usnęłam przy laptopie. Wstałam o 6:30. Poleżałam trochę i wstałam z łóżka o 6:50, podeszłam do szafki i ubrałam błękitną, asymetryczną bluzkę, czarne, obcisłe spodenki i vans'y. Wyszłam do pracy o 7:45 i doszłam po 15 minutach. Ross zobaczył mnie, spojrzał i się odwrócił. Poszłam do schowka, zostawiłam torebkę i wyszłam. Zaczęłam kolejny dzień pracy. Dziś też był duży ruch, więc nie rozmawiałam z Madds. Musiałam zamknąć kawiarnię o 22 i wrócić sama do domu. Szłam chodnikiem i nagle poczułam, jak ktoś mnie ciągnie w tył. Zasłonił mi oczy i zatkał buzię. Nic nie widziałam i nagle usnęłam. Obudziłam się w nocy u siebie w pokoju, a na fotelu spał Ross. Nie wiem czemu, ale poczułam, że muszę iść spać. Gdy rano się obudziłam, on jeszcze spał. Wstałam i podeszłam do szafy, wyciągnęłam stamtąd białą w niebieskie kwiaty sukienkę i czarne sandałki. Poszłam pod prysznic i wróciłam ubrana do pokoju. Ross nadal spał, więc postanowiłam go obudzić. Szturchnęłam go raz, dwa razy, trzy razy. Nadal spał, poszłam do kuchni, nalałam zimnej wody do szklanki i wróciłam do pokoju, wylałam na niego tą wodę i się przebudził:
-Co się stało?-powiedział wystraszony.
____________________________________
A oto kolejny rozdział. Pisałam go dwa razy i myślę ,że wyszedł dobrze. Zostawcie komentarz ,jeśli się podoba.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 1

  Wstałam o 6:48 ,więc zostało mi dużo czasu. Pracę zaczynałam o 8:00. Wybrałam miętowe spodenki ,białą bluzkę odkrywającą pępek i czarne vansy. Zabrałam ubrania do łazienki i wzięłam prysznic. Gdy ubrałam się była już godzina 7:45. Byłam zszokowana ,zaraz zaczynałam pracę ,a jeszcze nie zjadłam śniadania. Zbiegłam do kuchni i zastałam tam moją mamę całującą się z Tomem. Zaczęłam się śmiać ,wtedy przestali. Tom zabrał swoje śniadanie i połaskotał mnie. Odepchnęłam go i wybuchłam śmiechem.
-Zaraz się spóźnisz do pracy- oznajmiłam mi moja mama
-Zapomniałam ,zjem w pracy ,kocham Cię pa. -ucałowałam ją i wyszłam
Przez drogę myślałam co będę robić po pracy. Zamyśliłam się i przez to zwolniłam tępo marszu. Ocknęłam się i spojrzałam na zegarek, była już 8:10. Zaczęłam biec ,po 5 minutach stałam przed lokalem ,byłam cała czerwona. Gdy weszłam do środka zobaczyłam mega przystojnego mężczyznę. Nogi mi się ugięły ,gdy zobaczyłam te piwne oczy i blond włosy. Okazało się ,że to mój idol! Ross Lynch tak to on! Nie wierze! Wiem o nim praktycznie wszystko ,co lubi jeść ,ulubiony kolor ,ulubiony hockey'sta! Nie potrafię przesać się w niego patrzeć. On się na mnie patrzy! Dobrze Majka uspokój się to tylko zwykły chłopak. Poszłam na zaplecze i spotkałam tam swojego szefa.
-Szefie przepraszam za spóźnienie, obiecuje już więcej się to nie zdarzy pro....-nagle mi przerwał Ross
-Nic się nie stało ,każdemu może się zdarzyć- odwróciłam się i zobaczyłam idealnie białe zęby Lyncha.
-Przepraszam to jest twój szef ,ja tylko sprawdzałem kto się nadaje do pracy tutaj-powiedział starszy mężczyzna- Mam bardzo ważny telefon.Przepraszam.
Po tych słowach wyszedł ,zamknął drzwi i zostawił mnie z blondynem sam na sam.
-A więc ty jesteś Maja? -spytał
-We własnej osobie-odparłam nieśmiało- A ty Ross.
-Mhm ,a więc będziemy się często widywać? Dla mnie to bardzo dobrze-uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy.
-Ymmm na mnie już pora -chciałam otworzyć drzwi ,ale się nie dało.
-Co się dzieje?-zapytał zdezorientowany.
-Chyba drzwi się zacięły- odpowiedziałam przestraszona.
Zaczęłam wołać "pomocy,niech nas ktoś otworzy" ale bez skutecznie ,ponieważ była 9:00 i wszyscy poszli na godzinę do domu. Mieliśmy dziś się tylko zapoznać ,a potem posprzątać i iść do domu o 11.
-Nawet fajnie ,że się zamknęliśmy ,chociaż się poznamy -uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy.
-No może trochę tak-zaśmiałam się.
Rozmawialiśmy dosyć długo ,nawet nie zauważyłam ile to już czasu minęło. Zbliżyliśmy się do siebie. Poznałam go. Dochodziła 10 ,ale nie wiedzieliśmy o tym ,bo on nie zabrał telefonu a mi się rozładował.
-Od kiedy tu mieszkasz-spytał zaciekawiony.
-Gdy miałam 6 lat ,mój tata nas zostawił z długami ,dlatego wyjechaliśmy z Polski. Mieszkamy tu 13 lat.
-A więc jesteśmy w tym samym wieku? To dobrze - spojrzałam na niego a on się łobuzersko uśmiechnął.
Wywróciłam oczami. W tym momencie ,ktoś otworzył drzwi okazało się ,że to Maddie (moja przyjaciółka,też tu pracuje).
-A co wy tutaj robicie?-zaśmiała się.
-Zamknęliśmy się ,wołałam o pomoc ale już nikogo nie było- odpowiedziałam.
-To my już chodźmy posprzątać- odparła Maddie ciągnąc mnie za rękę.
-Do później-powiedziałam odwracając się w stronę Rossa ,a on mi pomachał.
O jedenastej skończyliśmy sprzątać ,zaczęłam się więc zbierać do domu. Gdy już wychodziłam złapał mnie za rękę Jersey (tak mówią na niego) i momentalnie się odwróciłam.
-Mogę odprowadzić Cię do domu?-zapytał.
-Jasne-uśmiechnęłam się.
-To chodźmy.
_____________________________
A oto pierwszy rozdział. Nie mogłam już dłużej czekać. Jak się podoba? Jutro dodam kolejny!

Prolog

      Dziś zaczynam pracę w nowej kawiarni przy plaży w Los Angeles. Nie mogę doczekać się już ,nowych ludzi ,nowej atmosfery. W poprzedniej ,szef kazał mi zostawać po godzinach i nie płacił za spędzenie 2-3 godzin po mojej zmianie ,więc stwierdziłam ,że czas na zmiany w moim życiu. A tak w ogóle jestem Maja Krupa ,mam 19 lat ,wysoka i szczupła brunetka o piwnych oczach ,mieszkam w LA od 13 lat ,lecz życie nie zawsze piszę cudowne scenariusze.Musiałam wyjechać z Polski ,ponieważ mój ojciec nie kochał nas,bił mnie i mamę ,narobił straszliwych długów po czym nas zostawił. Teraz moja mama jest zakochana w takim Tom'ie. Co prawda jest starszy od niej o 9 lat ,ale miłości się nie wybiera. Jest szczęśliwa i to mnie bardzo cieszy!
_________________________________
Oto prolog. Podoba się? Dopiero zaczynam pisać ale myślę ,że nie jest ,aż tak źle hihihihi ;) Kolejny rozdział dodam jutro i jeśli będą jakieś błędy ,niedociągnięcia to piszcie.
Postaram się pisać jak najlepiej potrafię! Pozdrowionka ;)