niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 6

~~Oczami Rydel~~

-Rocky, Ratliff  zaprosimy Maję na kolację, zaprowadzę ją do pokoju Rossa, ale powiem, że do mnie. Wejdzie jako pierwsza, zapali światło i zobaczy, że to nie mój pokój, gdy się odwróci będą już zamknięte drzwi. Będzie musiała spędzić z nim 5 godzin, bo do 20 jej nie wypuścimy. A więc jest godzina 12.30, Ross cały czas siedzi u siebie, więc ja teraz idę zdobyć numer tej całej Mai.
Gdy tam weszłam zobaczyłam go jak siedzi na łóżku i "brzdęka" coś na Lunie.
-Daj mi numer tej twojej laski-powiedziałam po chwili.
-Po co ci?
-Chciałam ją poznać i umówić się na zakupy, a teraz już podaj mi-Blondyn już nic nie mówił tylko rzucił swojego iPhone'a siostrze, ta spisała numer i wyszła. Poszła do salonu gdzie siedzieli aktualnie jej bracia i Ell.
-Ja mam numer teraz tylko zadzwonię i z głowy.
*rozmowa telefoniczna-R=Rydel, M=Maja)
R:Cześć tutaj Rydel, siostra Rossa, chciałabym się z Tobą spotkać, porozmawiać, poznać.
M:Cześć, wiesz aktualnie nie mam teraz czasu, ale możemy tak za dwie godziny.
R:Mi też tak pasuję, wyślę ci zaraz adres. To do zobaczenia za 2 godziny. Buźka, pa.
*koniec rozmowy*
-Ej zgodziła się, myślałam, że nie zgodzi się tak od razu, a tu proszę, nie dopytywała się. Chyba zbyt mądra to ona nie jest-wszyscy się zaśmiali.
~~2 godziny później~~
Usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie Maja. Poszłam otworzyć i ujrzałam bardzo ładną, naturalną brunetkę o długich nogach.
-Cześć Maja, to ja Ciebie zaprosiłam. Wejdź-otworzyłam drzwi szerzej i odsunęłam się robiąc miejsce brązowookiej. Ona weszła i zdjęła buty, w salonie specjalnie siedzieli Rocky z Ellem i wygłupiali.
-Chodź do mnie, nie będziemy mogły w spokoju porozmawiać-powiedziałam łapiąc ją za nadgarstek i ciągnąc w stronę schodów. Wbiegłam po nich, a za mną Maja, podeszłyśmy do żółtych drzwi-Zapraszam do mojego królestwa-otworzyła drzwi i poczekała aż wejdzie towarzyszka, gdy weszła szybko zamknęłam drzwi na klucz. Chwilę pukała i krzyczała, ale po chwili uspokoiła się.
~~oczami Mai~~
Zapaliłam światło i na łóżku zobaczyłam śpiącego blondyna bez koszulki. Fakt nie chciałam go widzieć, ale wyglądał na prawdę seksownie. Wtedy zaczął się przebudzać. Próbowałam się schować, bo nie chciałam z nim rozmawiać. On niestety mnie zobaczył.
-Maja, co ty tutaj robisz? Jak tu weszłaś?
-Twoja siostra mnie tu zamknęła. Zaprosiła mnie do siebie, miałyśmy pogadać ale przyprowadziła mnie tutaj i zamknęła. A co? Może to też był jakiś zakład. Teraz też będziesz musiał mnie przelecieć?-zapytałam ze sztucznym uśmiechem.
-Daj mi to wyjaśnić, proszę Ciebie, to nie jest tak.
-Nie chce mi się tego słuchać, jak mogłeś? Ja ci ufałam, kochałam Cię, a ty co? Założyłeś się z kimś o to, że mnie przelecisz?!
-Nie... Maja założyłem się z Rockym jak byłem nawalony, dla mnie nie było to na poważnie, byłem pod wpływem alkoholu. Nie myślałem trzeźwo, potem Rocky zaczął mi to wypominać. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Maja kocham Cię. Nigdy nie czułem czegoś takiego do innej osoby, zawsze było to zauroczenie-zaczął się do mnie zbliżać, gdy był już za blisko odepchnęłam go od siebie-Co mam zrobić, żebyś mi wybaczyła?
-Nie wiem, rozumiesz, skrzywdziłeś mnie, jak ja mam Ci znowu zaufać? Skąd mam wiedzieć, że to nie jest kolejny zakład?
-Udowodnię Ci, zobaczysz-podszedł do szafki, wyciągnął zapasowy kluczyk i otworzył drzwi. Ja stałam i patrzałam co robi. Już miał wychodzić, ale przypomniało mu się, że nie ma koszulki, więc się po nią wrócił. Założył ją i dał mi całusa w polika-Do zobaczenia. Wyszedł.
Zeszłam na dół do reszty, siedzieli na sofie. Ta Ry.. Rydel, i jakiś 4 chłopaków.
-Umm już?-zapytała blondynka.
-Czemu mnie tam zamknęłaś? Po co to wszystko?
-Chcieliśmy, żebyście się pogodzili. Ross był przygnębiony, siedział u siebie w pokoju, z nikim nie rozmawiał. Baliśmy się o niego, mówił, że się z Tobą rozstał... przez zakład-wtedy jeden z chłopaków spuścił głowę-No ale to są wasze sprawy, poznajmy się, ja jestem Rydel. ale mów mi Delly.
-Ja jestem Riker, ten najstarszy i najprzystojniejszy-uśmiechnął się pewnie.
-Za to ja jestem Rocky, ten najmądrzejszy-jeden z nich zaczął tarzać się ze śmiechu po podłodze. Gdy przestał poszedł do mnie:
-Ja jestem Ellington Lee Ratliff, przepraszam ale nie wytrzymałem. Ja jestem ten najmądrzejszy, najprzystojniejszy z nich wszystkich i w ogóle nie spokrewniony z nimi. Jestem przyjacielem rodziny.
-Maja to czym się interesujesz?-zapytała Rydel.
-Głównie muzyką, modą i ....
-Zabieram wam ją-blondynka pociągnęła mnie znowu za rękę na górę. Weszłyśmy teraz do jej prawdziwego pokoju. Był cały różowy, dosłownie, tylko że w różnych odcieniach. Usiadła na łóżku, więc ja usiadłam obok niej. Dobrze nam się rozmawiało, poznałyśmy się bliżej. Była już 19.35.
-Zostaniesz u mnie na noc? Proszę-przeciągała i zrobiła minę zbitego psiaka.
-Nie mam żadnych swoich rzeczy, a po za tym pokłóciłam się z mamą i nie wiem czy mi pozwo.. zaraz, przecież ja jestem pełnoletnia, powiem jej tylko, że nie wracam na noc do domu, zaczekaj chwilę-po czym weszłam na korytarz. Zadzwoniłam do mamy, po rozmowie weszłam znowu do pokoju.
-I co powiedziała?-od razu spytała Rydel.
-Powiedziała, że mam wracać do domu, a ja powiedziałam, że skończyłam 18 lat, więc sama za siebie decyduję. No i się rozłączyłam, tym uniknęłam dalszej kłótni-zaśmiałyśmy się.
-No to będzie maraton filmowy-usłyszałam za drzwiami ciche szeptanie Ella. Od razu otworzyłam drzwi, przed nimi stał już Rocky i Rat. Zaśmiałam się i zamknęłam drzwi
-To szykuję się maraton filmowy-opadłam na łóżko Delly.
-To idź się wykąp, dam ci coś na zmianę, zaraz wracam.
~~oczami Delly~~
-To idź się wykąp, dam ci coś na zmianę, zaraz wracam-powiedziałam i wyszłam z pokoju, skierowałam się do pokoju Rossa. Otworzyłam drzwi i podeszłam do szafy, wyciągnęłam z niej żółtą koszulkę, wiem, że to jego ulubiona i dlatego ją wzięłam. Wyszłam z jego pokoju i pobiegłam do siebie. Szatynka stała i oglądała zdjęcia na mojej szafce.
-Jakie ty masz szczęście, masz pełną rodzinę, kochacie się. Tyle bym dała za taką rodzinę.
-Wiem, też ich kocham. A co się stało?
-Mój tata bił nas, nabrał pożyczek i kredyt, a potem nas zostawił. Moja mama nie mogła się z tego pozbierać. Gdy miałam 4 lata wyjechałyśmy właśnie do LA. Straciła ciążę 2 lata temu, zapadła w depresję, chciała mnie uderzyć ale Tom jej przeszkodził. Gdy by to zrobiła nigdy bym jej tego nie wybaczyła-pojedyncza łza poleciała jej po poliku, ale od razu ją wytarła, tak bym tego nie zauważyła-Dobra nie będę teraz Ci opowiadać o moim życiu, idę się wykąpać, zaraz wracam.
~~oczami Mai~~
Weszłam do kabiny i otuliłam się ciepłą wodą.  20 minut później wyszłam z pod prysznica, wytarłam swoje ciało i ubrałam koszulkę, do tego króciutkie spodenki, które odkrywały mi połowę pupy. Koszulka sięgała mi do połowy ud, była o wiele za duża. Wyszłam z łazienki w mokrych włosach, wzięłam szczotkę i usiadłam przy toaletce z lustrem. Zaczęłam rozczesywać włosy, gdy skończyłam zebrałam je i związałam w koka. Rydel cały czas nie było w pokoju. Postanowiłam, że rozejrzę się po domu. Usłyszałam krzyki Ellingtona i Rocky'ego dochodzące z salonu. Zeszłam do nich i zobaczyłam Rydel siedzącą na kanapie z słuchawkami w uszach oraz tych dwóch leżących na ziemi. Kłócili się o pilota, ominęłam ich i podeszłam do blondi, ściągnęłam jej słuchawki;
-Łazienka wolna-usiadłam koło niej-zaraz.. ty się już wykąpałaś-powiedziałam ze śmiechem.
-A co myślałaś? Nie chciałam z nimi siedzieć, więc poszłam się wykapać. A teraz chłopaki, co oglądamy-odwróciłyśmy się w ich stronę szatynów.
-Może jakiś horror?-zapytał Rat.
-Tak!-wykrzyknął Rocky.
-Co się tak drzesz?-do nas dołączył Riker.
-Oglądamy horror!-wydarli się jednocześnie. Blondyn tylko wywrócił oczami. Rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie, Rock i Ell położyli się na ziemi, a Blondaskiem między mną i Delly.
-To co oglądamy?-zapytał Rik.
-Może Piła 7?-zaproponował Ell.
-Ja się zgadzam-powiedziałam. Wszyscy patrzeli na mnie jak na jakiegoś debila. Czemu?-No co lubię horrory-zaśmiałam się a za mną reszta. Ellington włączył film i zaczęliśmy oglądać film. Po jakimś czasie była straszna scena, gdy morderca z piłą wszedł do domu, było ciemno i strasznie, stanął w korytarzu i włączył piłę (przepraszam, nie oglądałam tego filmu, więc udajmy, że to jakiś inny film Piła 7~od aut.), wtedy do domu ktoś wszedł, po prostu scena jak z filmu. Stał w ciemnym korytarzu, tylko, że bez piły od razu wszyscy zaczęli krzyczeć.
-To ja, Ross, poznajecie? Nie jakiś morderca-spadł mi kamień z serca. Ale się wystraszyłam, taka adrenalina przy jakimś filmie.
-Ross boże to ty! Ale się wystraszyłam-podbiegłam do niego i wtuliłam się w niego. Za chwilę odsunęłam się , bo zdałam sobie sprawę z tego co mi zrobił i co ja właśnie robię-Przepraszam-i wróciłam na swoje miejsce. Oglądaliśmy dalej film, Ross usiadł obok mnie. Była 02.20 tamten film się już dawno skończył, ale włączyliśmy kolejny, gdy ten się już skończył poszłam z Delly do jej pokoju, lecz zanim to jeszcze się stało, Lynch odciągnął mnie na bok.
-Co chcesz?-zapytałam oschle.
-Wyglądasz cudownie w mojej koszulce-Kurde zapomniałam! Przecież jestem w samej koszulce i bardzo , bardzo krótkich spodenkach- Chciałbym, żebyś jutro się ładnie ubrała, bo Cię gdzieś zabieram, to o 16 przyjadę po Ciebie.
Nie czekał na odpowiedz tylko odwrócił się i poszedł do swojego pokoju. Gdzie on chce mnie zabrać? Weszłam do pokoju i od razu zapytałam Rydel.
-Delly mam do Ciebie bardzo ważne pytanie.
-Wal.
-Co jutro będziecie robić o 16?
-Nie mam pojęcia. Aaa czekaj o 19 mamy koncert, ale o 16:30 musimy jechać tam na próby, rozłożyć się itp.
-Kuźwa wpadłam-walnęłam facepalma-Jutro jadę tam z wami.
-Czemu? Jak to?-zapytała ze zdziwieniem.
-Ross mnie zabiera gdzieś o 16, powiedział, że mam się ładnie ubrać- przyjaciółka pisnęła. Rozmawiałyśmy do 03.30, bo potem usnęłyśmy.
____________________________________________________
Oto rozdział!!! W końcu udało mi się go skończyć. Jest o wiele dłuższy niż wcześniejsze. Ufff na czas skończyłam.

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

Do następnego :)
Nikola :3

czwartek, 18 grudnia 2014

Rozdział 5

~~Oczami Mai~~
Obudziłam się i od razu spojrzałam na iPhona. Była godzina 11.25 i Rossa nie było koło mnie. Usłyszałam jego rozmowę przez telefon, przysłuchiwałam się przez chwilę. Nie wierzyłam w to co mówi, od razu wyszłam z namiotu. Wtedy skończył i się odwrócił w moją stronę.
-To nie jest tak jak myślisz, wyjaśnię ci to-spłynęła mi jedna łza po poliku, podszedł do mnie, a ja go spoliczkowałam.
Wzięłam swoje rzeczy i skierowałam się w stronę domu. Nic mu nie powiedziałam, usłyszałam tylko krótkie "przepraszam". Wyszłam już z plaży i usiadłam na ławce. Nie mogłam powstrzymać łez, co to miało być! Jestem taka naiwna, łudziłam się, że mogę być z moim idolem, gwiazdą, wyrywającym wszystkie dziewczyny. Siedziałam tam przez dłuższy czas, aż w końcu pomyślała "nie będę ryczeć, niech nie ma satysfakcji" otarłam łzy, wstałam i poszłam do domu. Gdy byłam już w domu, moja mama zrobiła mi awanturę.
-Gdzie ty byłaś?
-U Maddie.
-Nie byłaś i niej, dzwoniła do mnie, jak mogłaś mnie tak perfidnie okłamać!
-Nie wszystko kręci się zawsze wokół Ciebie-wyszłam z domu i trzasnęłam drzwiami.
Pobiegłam do Madds, gdy otworzyła drzwi, zobaczyła mnie zapłakaną.
-Maja co się stało?-zapytała ze zmartwieniem i przytuliła mnie. Wpuściła mnie do siebie i jej wszystko opowiedziałam.

~~Oczmi Rossa~~
Jersey wszedł wkurzony do domu. Rydel była w kuchni, a Rocky, Riker i Ellington grali na konsoli.
-Co się stało?-zapytała Rydel.
-Ja i Maja rozstaliśmy się, a to wszystko przez ten pieprzony zakład- uderzył rękoma o blat kuchenny.
-Skąd ona o nim wie? Miałeś jej nie mówić.-i wtedy Ross poszedł do swojego pokoju, a za nim od razu Rydel.
Weszła do pokoju i zobaczyła brata siedzącego na parapecie. Podeszła do niego i objęła go.
-Nie chciałem, żeby się o tym dowiedziała.
-Po co był ten zakład? Czemu się założyłeś z Rockym?-zapytała
-Nie wiem, na początku nie zależało mi na niej jak teraz, nie wiem co się ze mną dzieje. Nie sądziłem, że aż tak się do niej przywiąże.
-A co do niej czujesz?-uśmiechnąłem się do siebie po usłyszeniu tego pytania.
-Nie wiem-cały czas uśmiechałem się.
-To musisz to przemyśleć.
-Widziałem jej reakcje, była załamana, nie wiem czy się jeszcze spotkamy.
-A do naszej kawiarni przyjdzie?-zapytała z ciekawością.
-Myślę, że nie. Na pewno nie będzie chciała mnie oglądać. Wszystko spieprzyłem-wtedy po Rossa poliku poleciała jedna łza, zaraz szybko ją wytarł, by siostra tego nie zauważyła. Przytuliła go jeszcze raz i już miała wychodzić, ale postanowiła zapytać.
-Ross jak ona wygląda?-zapytała Delly.
-Jest wysoka, szczupła, seksowna, idealna, piękna, cudowna, inte...
-Pytałam jakie ma włosy, kolor oczu i tak ogólnie-przerwała mi.
-No to jest wysoka, szczupła. Ma brązowe oczy i ciemne, pofalowane włosy, idealne rysy twarzy. A po co ci to?
-Tak spytałam- i wyszła z pokoju. Usiadłem na łóżku i rozmyślałem nad całą sprawą. Maja jest taka idealna, czemu ona to usłyszała, czemu nie odszedłem dalej, jestem po prostu kretynem. Straciłem ją, i pewnie nie odzyskam. Ja ją..... kocham. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że na prawdę to do niej czuje. Zszedłem na dół i przyłączyłem się do chłopaków
.
~~w tym samym czasie w domu Maddie~~
-Czekaj, powiedz jeszcze raz-powiedziała Madds.
-Obudziłam się, a Rossa nie było obok mnie, usłyszałam rozmowę jego przez telefon. Mówił że jeszcze mnie nie przeleciał, że jeszcze trochę musi poczekać, że on wygra zakład. Wtedy wyszłam z namiotu, przestał rozmawiać, zaczął mówić, że mi wszystko wyjaśni a ja mu dałam liścia i poszłam do domu. Jak on tak mógł Maddie, myślałam, że mu na mnie zależy, a on chciał ,mnie tylko przelecieć. Nie chcę go więcej widzieć.
~~oczami Rydel~~
Myślałam cały czas nad tym, co mi powiedział Ross. Wysoka brunetka. Wybrał sobie tradycyjną dziewczynę, ale cóż nie wnikam, jego wybór. Usiadłam na fotel, bo nie miałam miejsca by usiąść na kanapę, gdzie aktualnie Rat i Rocky bili się o pilota. Cały czas myślałam co mogę zrobić, by Ross nie był taki przygnębiony. Wpadłam na genialny pomysł, muszę im pomóc, chłopcy pojadą na kręgle, a później pojadą z nim do domku letniskowego, który niedawno kupili rodzice. A z Mają jakoś sobie sama poradzę, jutro pewnie przyjdzie do pracy, więc ją tam spotkam i wyciągnę na miasto. Będą musieli się pogodzić, bo zamknę ich w tym domku i nie będą mieli jak z niego wyjść. No to więc muszę wtajemniczyć chłopaków teraz chłopców.
-Dobra Ell złaź z niego. Mam pewien pomysł, jak pogodzić Rossa i Maję -Rock rzucił w Ellingtona poduszką, lecz ten uniknął zderzenia i ja oberwałam poduszką-Możecie się już uspokoić!-wstałam i krzyknęłam, od razu podziałało.
-Dobrze Delluś, nie denerwuj się już-Ratliff masował przyjaciółkę po plecach, ta usiadła i kontynuowała.

________________________________________________
Długo pisałam ten rozdział, nie miałam pomysłu, ale w końcu mam pomysł na dalsze losy Rossa i Mai. Zauważyłam, że codziennie ktoś wchodził i sprawdzał czy nie dodałam.

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

A więc do następnego :)

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 4

*miesiąc później*
Spotykałam się już z Rossem miesiąc. W pracy nie pokazywałam tego, lecz on nie umiał się powstrzymywać. Gdy nikt nie patrzył, wykorzystywał okazję i całował mnie. Dziś byłam w pracy od samego rana do późnego wieczora. Wracałam już z Jerseyem do domu.
-Nie chciałabyś gdzieś jeszcze iść?-zapytał.
-Nie mam siły po dzisiejszym dniu. Był duży ruch i strasznie mnie nogi bolą.
-To wezmę Ciebie na ręce, pasuje?
-Dobrze, a o której wrócę do domu?- zaczęłam się śmiać.
-O 14.
-To muszę zadzwonić do rodziców-wyciągnłam telefon i wybrałam numer mamy.
*rozmowa telefoniczna*
-Hej mamo, dziś śpię u Madds, będę jutro o 14. 
-Bawcie się dobrze.
-Kocham Cię, paa
-Ja też Ciebie kocham, do jutra.
*koniec*
-No to mam z głowy-po czym wpiłam się Lynchowi w usta, a ten przyciągnął mnie bliżej. 
Złapał mnie za udo a ja podskoczyłam i oplotłam go w pasie nogami, a ręce zarzuciłam na szyję.
-Jesteś taka leciutka-dał mi lekkiego buziaka w polik.
-A ty masz taki biceps-zaczęłam się śmiać.
-Co Cię tak śmieszy-zatrzymał się i spoważniał.
-Oj nie złość się- złożyłam na jego ustach czuły,ale krótki pocałunek.
-Nie mógłbym. 
Doszliśmy na plażę, zobaczyłam w oddali ognisko i namioty. Czemu namiot? Nie mógł być jakiś domek, nienawidzę namiotów. Nienawidzę biwaków, ostatni skończył się tragedią, ale nie chcę więcej o tym myśleć. Postawił mnie na ziemi i przyciągnął do siebie. Zastanawia mnie czemu namioty, a nie jeden namiot?
-Wesołej miesięcznicy.
-Pamiętałeś?-zdziwiłam się-myślałam, że dziewczyny tylko tym pamiętają.
-To byłaś w błędzie.
Poszliśmy w stronę ogniska. Było cudownie. Ross usiadł po turecku, więc usiadam na nim okrakiem.
-Dziękuję Ci.
-Za co?-zapytał ze zdziwieniem.
-Za to, że jesteś, że dbasz o mnie, że nie pozwolisz, by ktoś mnie skrzywdził. Jesteś jak taki anioł stróż, przy tobie jestem bezpieczna- nic nie odpowiedział tylko wpił się w moje usta. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Na chwilę przerwałam go:
-Po co są tu dwa namioty?
-Miała przyjść Maddie ze swoim chłopakiem, lecz okazało się ,że nie może. Mogę dokończyć?
-Oczywiście- i ponownie wpił się w moje usta.
Myślałam, że dziś dojdzie coś między nami, ale się myliłam. Byłam już gotowa, ale on chyba nie. Gdy skończyliśmy dalej siedzieliśmy w takiej pozycji, ale się wygłupialiśmy. Położył mnie na piasku, usiadł okrakiem na mój brzuch i zaczął łaskotać. Nie mam łaskotek, więc mu nie wyszło.
-Czemu się nie śmiejesz?
-Nie mam łaskotek, ale ty chyba masz- wtedy zaczęłam go łaskotać, położył się, a ja na niego usiadłam- i co teraz?
Zrzucił mnie z siebie, wstałam i zaczęłam uciekać, a on mnie gonić. Schwytał mnie i wziął na ręce. Skierował się w stronę wody. 
-Nie, nie zrobisz tego.
-A chcesz się przekonać-wtedy zaczął biec.
-Nieeee-i już byliśmy cali mokrzy. 
Rozpoczęła się bitwa wodna. Żeby wygrać zdjęłam bluzkę, byłam w samym staniku. Wtedy  przestał chlapać wodą i stał. Zbliżałam się do niego.
-Wiesz co?-powiedziałam z namiętnością.
-Co?
-Wygrałam!- i chlapnęłam go w twarz. 
Zdenerwował się i wyszedł z wody. Stałam cały czas w miejscu, a Ross usiadł koło ognisko. Zrobiło mi się zimno, byłam cała mokra, więc wyszłam z wody i podeszłam od tyłu do Lyncha, kucnęłam i oplotłam ręce wokół szyi. 
-Nie obrażaj się-zaczęłam obdarowywać jego szyję pocałunkami.
-Nie mógłbym- odwrócił się, złapał mnie w tali i przeniósł na swoje kolana,oparłam głowę o jego ramię.
Siedzieliśmy tak przez dłuższy czas. Potem poszliśmy do namiotu,byłam w samym staniku i spodenkach, a on był bez koszulki, próbowałam coś zdziałać, ale on najwidoczniej nie chciał.Wtuliłam się w jego nagi tors i usnęłam.
____________________________
A oto kolejny rozdział. Postaram się dodać bohaterów, byście wiedzieli jak dokładnie wyglądają.
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 3

-Chciałam Cię obudzić. Czemu spałeś u mnie na fotelu?-zapytałam.
-Właśnie musimy o tym porozmawiać....
-Co się stało?-zapytałam.
-Pamiętasz coś z wczorajszego wieczoru, gdy wracałaś z pracy?
-Pamiętam, że szłam, i to wszystko. Co się stało?-zaniepokojona spytałam.
-Musiałem wrócić do kawiarni, bo zapomniałem telefon. Zobaczyłem jak idziesz w stronę domu, a za tobą jakiś podejrzany typ. Poszedłem za wami i nie wierzyłem własnym oczom-powiedział zdenerwowany-ale on Cię zaatakował, zasłonił Ci oczy i zatkał buzię jakąś szmatką. Musiała być czymś nasączona, ponieważ nawet z nim nie walczyłaś. Od razu zacząłem biec i krzyknąłem "puść ją". Chyba się wystraszył, bo od razu Cię zostawił i pobiegł gdzieś. Podbiegłem i wziąłem Cię na ręce. Zaniosłem do domu, twoi rodzice spali, a były drzwi zamknięte, więc poszperałem Ci w torebce i wziąłem klucz. Wniosłem Cię do pokoju i położyłem na łóżku, sam usiadłem na fotelu i tam zasnąłem. Bałem się Ciebie tu zostawić samą, więc zostałem-opowiedział mi całą historię, a mi do oczu napłynęły łzy-Nie płacz, jeśli chcesz nie musisz iść dzisiaj do pracy-powiedział szybko.
-Idę do pracy. Nie będę się użalać nad sobą i ryczeć cały dzień-powiedziałam stanowczo i przetarłam łzy.
Wyszliśmy z domu, szliśmy przez cały czas w ciszy. Nikt się nie odzywał, gdy już doszliśmy do kawiarni, wzięłam się za pracę, starałam się nie myśleć nad tym co się stało wczorajszego wieczoru. Była już 16, u progu zobaczyłam jakiegoś mężczyznę, był łysy, miał duże mięśnie i był jakiś taki straszny. Usiadł przy stoliku obok lady i czekał na kelnera, nikogo nie było w pobliżu, więc poszłam przyjąć zamówienie. Jak już usłyszałam jego głos, nogi się pod mną ugięły, nagle poczułam, że lecę do tyłu. Ktoś mnie złapał, to był Ross. Ten mężczyzna zaczął uciekać.
-Ross to on, przypomniałam sobie jego głos, to on mnie zaatakował-powiedziałam z oczami tonącymi w łzach.
Postawił mnie na nogi i mocno przytulił. Odwzajemniłam jego gest, potrzebowałam teraz tego, jego uścisku, jego bliskości,potrzebowałam teraz go. Staliśmy chwilę w takiej pozycji, ale odsunęłam się od niego i przetarłam łzy. Wyszłam z lokalu i poszłam na plażę. Chodziłam po brzegu, straciłam poczucie czasu. Było już ciemno więc postanowiłam, że wracam do domu. W drodze do domu, rozmyślałam nad tym co się dziś stało w kawiarni. Ja i Ross przytulamy się, uczucie bezpieczeństwa i potrzeby by mieć go na własność. Ciężko było udawać, że wcale do niego nie żywię jakiegoś uczucia. Muszę się z nim jutro spotkać, tak sam na sam. Gdy już wróciłam do domu, od razu poszłam się wykąpać i poszłam spać. Nie byłam teraz głodna, po tym co się stało. Chciałam iść spać, na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Wstałam o 6:30 i podeszłam do szafy by wybrać dzisiejszy strój: biało-beżową bluzkę, czarne spodenki i czarne vansy. Zabrałam ubrania i wzięłam prysznic. O godzinie 7:30 wyszłam do pracy. Po drodze myślałam nad tym co powiem Rossowi. Jak już weszłam do kawiarni zobaczyłam, jak Ross prawie całuję się z jakąś laską. Łzy napłynęły mi do oczu, miałam ochotę się popłakać jak dziecko, lecz się powstrzymałam i powiedziałam "Cześć wszystkim", wtem Ross odsunął się od nieznajomej i coś jej powiedział. Niewiele brakowało, by ją pocałował. Głupia, łudziłam się, że on się mną zainteresuje. Poszłam do magazynu, tam był mój fartuszek, ubrałam go i wyszłam. Lynch'a już tam nie było, ani tej kobiety. Nie przejęłam się tym bardzo, wzięłam się za pracę. Do wieczora nie widziałam Jersey'a. Była godzina 20;00. Właśnie wychodziłam z lokalu, gdy ktoś mnie złapał jedną ręką za brzuch, a drugą zakrył oczy. Wiedziałam, że ten "ktoś" to Ross, czułam ten dotyk, oddech, zapach.
-Co chcesz?-zapytałam z uśmiechem.
-Idziemy, mam dla ciebie niespodziankę-powiedział bez wahania, odwrócił mnie i przerzucił przez ramię.
Przez chwilę się wierciłam i walczyłam z nim, lecz nic nie zdziałałam. Poddałam się. Zmienił moją pozycję. Teraz trzymał mnie na rękach, a ja oplotłam ręce wokół jego szyi. Rozmawialiśmy przez całą drogę. Szliśmy już przynajmniej pół godziny.
-Gdzie idziemy?
-Nie powiem Ci, bo to nie będzie niespodzianka-oznajmił z uśmiechem.
-Dobrze. Jak Ci minął dzień?
-Koszmarnie, ale myślę, że jeszcze będzie fajnie-cały czas się uśmiechał.
Nie wiedziałam o co mu chodzi. Doszliśmy do jakiegoś lasu, cały czas mnie trzymał na rękach.
-A teraz zamknij oczy-poprosił.
-Dobrze-i zamknęłam oczy.
Szedł dalej. Nie wiem gdzie byliśmy. Było już trochę ciemno, poczułam, że stawia mnie na nogi. Złapał mnie jedną ręką w tali, a drugą zakrył oczy.
-Jesteś gotowa?
-Na co?-zapytałam zdezorientowana.
-Na niespodziankę-zsunął rękę z moich oczu i przeniósł ją na brzuch.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Było tak ślicznie, byliśmy na małej plaży, za lasem. Płonęło ognisko, było cudownie!
-I jak podoba ci się?
-Jest pięknie. Ale po co?
-Masz dzisiaj urodziny, kończysz 19 lat-odwróciłam się w jego stronę i wtuliłam się mocno w jego piękne ciało-Ale skąd wiedziałeś, sama zapomniałam o tym-spojrzałam mu w oczy.
-A czy to jest ważne? Ciesz się chwilą.
Odeszłam od niego i usiadłam koło ogniska. Rozmawialiśmy długo i intensywnie, dużo się o nim dowiedziałam. Nasza więź jeszcze mocniej się zacisnęła. Była już 22, było ciemno, a my dalej siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Nagle nastała cisza, oparłam głowę o jego ramię.
-Dziękuję
-Za co?-zapytał nie zmieniając pozycji.
-Za ten dzień, za to wszystko.
-Nie musisz mi dziękować-zaśmiał się.
Wtedy wzięłam głowę do góry i spojrzałam się na niego. Poczuł mój ruch i odwrócił się w moją strone. Zaczęłam się do niego przybliżać, on zresztą też. Byłam juz tak blisko, wreszcie pocałowałam go. Rękami złapałam go za policzki, pocałunek wydłużał się. Był coraz bardziej namiętny, Ross złapał mnię w tali ii przysunął bliżej, czułam ,że się uśmiecha. Nagle odsunął i zakończył pocałunek.
-Nie, to nie miało się stać-wstał i odwrócił się.
Wstałam za nim i podeszłam do niego. Złapałam go za rękę, wtedy odwrócił się, a ja go pocałowałam. Nie mogłam się oprzeć, był taki idealny, kochany, czuły.Darzyłam go uczuciem, przy nim czułam się bezpiecznie. Zauroczył mnie. Pocałunek się pogłębiał. Odsunęłam się od niego i spytałam:
-Idziemy?
-Tak.
Godzinę później stałam już przed moim domem wraz z Lynch'em.
-Dobranoc-powiedziałam.
-Dobranoc-i schylił się, by dać mi całusa w policzek, lecz ja obróciłam głowę i wpił się w moje usta.
Pocałunek trwał chwilę, ponieważ musiałam już iść. Po 30 minutach, byłam już gotowa do spania. Położyłam się, nie mogłam usnąć, więc zadzwoniłam to Rossa
*rozmowa telefoniczna*
-Ty też nie możesz spać?-zapytał
-A co, ty też?
-Nie mogę, bo cały czas myślę o Tobie -zaśmiał się.
-Ja też. Nie mogę sobie wybić z głowy tego dnia.
-Porozmawiamy jutro OK?
-OK, do jutra.
-Do jutra.
*koniec rozmowy*
_________________________________________
I jak? W końcu się pocałowali. Bardzo się starałam, jest o wiele dłuższy. Przynajmniej mi się tak wydaje.

wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział 2

Przez chwilę szliśmy w ciszy ,którą Ross przerwał pytaniem:
-Daleko mieszkasz?
-Nie,blisko. Zaraz powinniśmy dojść-uśmiechnęłam się.
Była godzina 11:30, a ja jeszcze nie wiedziałam za co się dziś zabiorę. Miałam pomóc mamie w porządkach. Więc miałam dziś plany. Zadzwonię później do Maddie, pójdziemy może na zakupy. Dawno nie wychodziłyśmy nigdzie.
-Tutaj mieszkam.
-No to co. Do jutra.
-Do jutra-powiedziałam odchodząc.
Gdy stałam koło drzwi ,obejrzałam się w tył ,a Rossa już tam nie było.
Weszłam do domu i od razu zaczęły się pytania typu "to twój chłopak?" ,"od kiedy jesteście parą".
-Nie jesteśmy parą, a to nie jest mój chłopak.-powiedziałam- Mamo będziesz dziś coś robić?
-Dziś? Nie, jutro będę sprzątać.
-Aha,to jutro ci pomogę ,a dziś idę z Madds na zakupy.
-Dawno nie widywałam was razem, co się stało?-zapytała.
-Nie, nic. Po prostu nie miałyśmy czasu-powiedziałam i poszłam na górę ,do swojego pokoju.
Zadzwoniłam do Maddie.
*rozmowa telefoniczna Maddie i Mai*
-Cześć. Co dziś robisz?-zapytałam
-Cześć. Nie mam żadnych planów ,a co się stało?
-Mogłybyśmy wybrać się na zakupy. Dawno się wychodziłyśmy na miasto.
-OK. to o 14?
-Spox. To do potem-odrzekłam
-Pa-powiedziała po czym rozłączyła się.
*koniec rozmowy*
Była dwunasta ,więc zostały mi jeszcze dwie godziny do wyjścia z przyjaciółką. Postanowiłam ,że ubiorę kremowe spodenki,białą asymetryczną bluzkę i czarne sandałki. Zabrałam te ciuchy do łazienki ,wzięłam prysznic i ubrałam się. Włosy spięłam w kucyka i włożyłam czarne kuleczki do uszu. Do torby włożyłam swojego iPhone i okulary. Była już godzina 13:30 ,więc zdecydowałam ,że już wyjdę z domu i pokieruję się w stronę domu Madds.
Byłam już pod jej domem. Nie musiałam długo czekać, bo zaraz wyszła z domu. Poszłyśmy do galerii i po dwóch godzinach zakończyłyśmy swoje zakupy. Ja kupiłam: białe podarte spodenki, błękitną asymetryczna bluzkę, białe obcasy, czarne lity i czerwono-białą obcisłą spódniczkę sięgającą prawie do kolan. Madds kupiła sobie tylko beżową bluzkę i czarne jeansy. Wróciłam do domu o 17. Położyłam się i zaczęłam czytać książkę. Niedługo potem usnęłam. Wstałam bardzo wcześnie, o 5:38. Podeszłam do szafy i wzięłam białe, podarte spodenki, chabrową bluzkę na ramiączkach i czarne vans'y i wzięłam prysznic. Była 6:10 ,dlatego zaczęłam czytać książkę. 1,5 godziny później byłam już w pracy, i nie czekając na Maddie zaczęłam sprzątać. Dziś mieliśmy duży ruch w kawiarni i nie miałam czasu pogadać nawet z Loore. Właśnie umyła podłogę w magazynie, lecz nie wystawiła znaku, że tutaj jest mokra podłoga. Szłam i poślizgnęłam się, poczułam ,że ktoś mnie z tyłu złapał. To był Ross, gdy by nie on, może leżała bym zaraz w szpitalu.
-Ooo uważaj-powiedział
-Ymm dziękuję-patrzałam w jego oczy, a on w moje.
Zostaliśmy przed chwilę w takiej pozycji. Póki nie usłyszeliśmy ,że ktoś idzie. Wtedy szybko się ruszyłam i prawie wypadłam z jego ramion. Złapał mnie ponownie, ale po chwili postawił na nogi.
-Bardzo ci dziękuje.
-Nie ma za co dziękować-uśmiechnął się.
Patrzeliśmy sobię w oczy i zbliżyliśmy się do siebie. Dzieliło na 10 centymetrów, gdy nagle Anne (inna pracownica) weszła do magazynu. Automatycznie odsunęłam się od niego i wyszłam. Odwróciłam się i zobaczyłam,że Ross stoi w tym samym miejscu. To była tylko chwila słabości. To nie może się powtórzyć więcej. Nie mogę być ze swoim szefem. To by było bardzo dziwne i podejrzane. Taka sobie szara myszka, przyszła do pracy, flirtuje z przystojnym szefem i nagle jest z nim w związku. Muszę się opamiętać, bo inaczej stracę tą pracę. Cały dzień unikałam Lynch'a. Kawiarnię zamknęliśmy o 19:00 i poszłam do domu. Ten dzień był inny. Gdy wróciłam, poszłam pod prysznic i zeszłam na dół, by zrobić sobię kolację. Szybko wróciłam do swojego pokoju i weszłam na komputer, zobaczyłam ,że mam  wiadomość od Rossa. Brzmiała tak:
*Co się stało? Coś źle zrobiłem? Jeśli tak odpisz mi.*
Odpisałam mu:
*Nie, nic się nie stało. Tylko muszę się zastanowić nad wszystkim.*
Widziałam, że mu się wyświetliło, lecz nic nie odpisał. Usnęłam przy laptopie. Wstałam o 6:30. Poleżałam trochę i wstałam z łóżka o 6:50, podeszłam do szafki i ubrałam błękitną, asymetryczną bluzkę, czarne, obcisłe spodenki i vans'y. Wyszłam do pracy o 7:45 i doszłam po 15 minutach. Ross zobaczył mnie, spojrzał i się odwrócił. Poszłam do schowka, zostawiłam torebkę i wyszłam. Zaczęłam kolejny dzień pracy. Dziś też był duży ruch, więc nie rozmawiałam z Madds. Musiałam zamknąć kawiarnię o 22 i wrócić sama do domu. Szłam chodnikiem i nagle poczułam, jak ktoś mnie ciągnie w tył. Zasłonił mi oczy i zatkał buzię. Nic nie widziałam i nagle usnęłam. Obudziłam się w nocy u siebie w pokoju, a na fotelu spał Ross. Nie wiem czemu, ale poczułam, że muszę iść spać. Gdy rano się obudziłam, on jeszcze spał. Wstałam i podeszłam do szafy, wyciągnęłam stamtąd białą w niebieskie kwiaty sukienkę i czarne sandałki. Poszłam pod prysznic i wróciłam ubrana do pokoju. Ross nadal spał, więc postanowiłam go obudzić. Szturchnęłam go raz, dwa razy, trzy razy. Nadal spał, poszłam do kuchni, nalałam zimnej wody do szklanki i wróciłam do pokoju, wylałam na niego tą wodę i się przebudził:
-Co się stało?-powiedział wystraszony.
____________________________________
A oto kolejny rozdział. Pisałam go dwa razy i myślę ,że wyszedł dobrze. Zostawcie komentarz ,jeśli się podoba.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 1

  Wstałam o 6:48 ,więc zostało mi dużo czasu. Pracę zaczynałam o 8:00. Wybrałam miętowe spodenki ,białą bluzkę odkrywającą pępek i czarne vansy. Zabrałam ubrania do łazienki i wzięłam prysznic. Gdy ubrałam się była już godzina 7:45. Byłam zszokowana ,zaraz zaczynałam pracę ,a jeszcze nie zjadłam śniadania. Zbiegłam do kuchni i zastałam tam moją mamę całującą się z Tomem. Zaczęłam się śmiać ,wtedy przestali. Tom zabrał swoje śniadanie i połaskotał mnie. Odepchnęłam go i wybuchłam śmiechem.
-Zaraz się spóźnisz do pracy- oznajmiłam mi moja mama
-Zapomniałam ,zjem w pracy ,kocham Cię pa. -ucałowałam ją i wyszłam
Przez drogę myślałam co będę robić po pracy. Zamyśliłam się i przez to zwolniłam tępo marszu. Ocknęłam się i spojrzałam na zegarek, była już 8:10. Zaczęłam biec ,po 5 minutach stałam przed lokalem ,byłam cała czerwona. Gdy weszłam do środka zobaczyłam mega przystojnego mężczyznę. Nogi mi się ugięły ,gdy zobaczyłam te piwne oczy i blond włosy. Okazało się ,że to mój idol! Ross Lynch tak to on! Nie wierze! Wiem o nim praktycznie wszystko ,co lubi jeść ,ulubiony kolor ,ulubiony hockey'sta! Nie potrafię przesać się w niego patrzeć. On się na mnie patrzy! Dobrze Majka uspokój się to tylko zwykły chłopak. Poszłam na zaplecze i spotkałam tam swojego szefa.
-Szefie przepraszam za spóźnienie, obiecuje już więcej się to nie zdarzy pro....-nagle mi przerwał Ross
-Nic się nie stało ,każdemu może się zdarzyć- odwróciłam się i zobaczyłam idealnie białe zęby Lyncha.
-Przepraszam to jest twój szef ,ja tylko sprawdzałem kto się nadaje do pracy tutaj-powiedział starszy mężczyzna- Mam bardzo ważny telefon.Przepraszam.
Po tych słowach wyszedł ,zamknął drzwi i zostawił mnie z blondynem sam na sam.
-A więc ty jesteś Maja? -spytał
-We własnej osobie-odparłam nieśmiało- A ty Ross.
-Mhm ,a więc będziemy się często widywać? Dla mnie to bardzo dobrze-uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy.
-Ymmm na mnie już pora -chciałam otworzyć drzwi ,ale się nie dało.
-Co się dzieje?-zapytał zdezorientowany.
-Chyba drzwi się zacięły- odpowiedziałam przestraszona.
Zaczęłam wołać "pomocy,niech nas ktoś otworzy" ale bez skutecznie ,ponieważ była 9:00 i wszyscy poszli na godzinę do domu. Mieliśmy dziś się tylko zapoznać ,a potem posprzątać i iść do domu o 11.
-Nawet fajnie ,że się zamknęliśmy ,chociaż się poznamy -uśmiechnął się i spojrzał mi w oczy.
-No może trochę tak-zaśmiałam się.
Rozmawialiśmy dosyć długo ,nawet nie zauważyłam ile to już czasu minęło. Zbliżyliśmy się do siebie. Poznałam go. Dochodziła 10 ,ale nie wiedzieliśmy o tym ,bo on nie zabrał telefonu a mi się rozładował.
-Od kiedy tu mieszkasz-spytał zaciekawiony.
-Gdy miałam 6 lat ,mój tata nas zostawił z długami ,dlatego wyjechaliśmy z Polski. Mieszkamy tu 13 lat.
-A więc jesteśmy w tym samym wieku? To dobrze - spojrzałam na niego a on się łobuzersko uśmiechnął.
Wywróciłam oczami. W tym momencie ,ktoś otworzył drzwi okazało się ,że to Maddie (moja przyjaciółka,też tu pracuje).
-A co wy tutaj robicie?-zaśmiała się.
-Zamknęliśmy się ,wołałam o pomoc ale już nikogo nie było- odpowiedziałam.
-To my już chodźmy posprzątać- odparła Maddie ciągnąc mnie za rękę.
-Do później-powiedziałam odwracając się w stronę Rossa ,a on mi pomachał.
O jedenastej skończyliśmy sprzątać ,zaczęłam się więc zbierać do domu. Gdy już wychodziłam złapał mnie za rękę Jersey (tak mówią na niego) i momentalnie się odwróciłam.
-Mogę odprowadzić Cię do domu?-zapytał.
-Jasne-uśmiechnęłam się.
-To chodźmy.
_____________________________
A oto pierwszy rozdział. Nie mogłam już dłużej czekać. Jak się podoba? Jutro dodam kolejny!

Prolog

      Dziś zaczynam pracę w nowej kawiarni przy plaży w Los Angeles. Nie mogę doczekać się już ,nowych ludzi ,nowej atmosfery. W poprzedniej ,szef kazał mi zostawać po godzinach i nie płacił za spędzenie 2-3 godzin po mojej zmianie ,więc stwierdziłam ,że czas na zmiany w moim życiu. A tak w ogóle jestem Maja Krupa ,mam 19 lat ,wysoka i szczupła brunetka o piwnych oczach ,mieszkam w LA od 13 lat ,lecz życie nie zawsze piszę cudowne scenariusze.Musiałam wyjechać z Polski ,ponieważ mój ojciec nie kochał nas,bił mnie i mamę ,narobił straszliwych długów po czym nas zostawił. Teraz moja mama jest zakochana w takim Tom'ie. Co prawda jest starszy od niej o 9 lat ,ale miłości się nie wybiera. Jest szczęśliwa i to mnie bardzo cieszy!
_________________________________
Oto prolog. Podoba się? Dopiero zaczynam pisać ale myślę ,że nie jest ,aż tak źle hihihihi ;) Kolejny rozdział dodam jutro i jeśli będą jakieś błędy ,niedociągnięcia to piszcie.
Postaram się pisać jak najlepiej potrafię! Pozdrowionka ;)